JavaRush /Blog Java /Random-PL /Mój sposób na Javę
Spoloborota
Poziom 22
Казань

Mój sposób na Javę

Opublikowano w grupie Random-PL
Podobnie jak wielu tutaj, od dawna chciałem napisać historię mojego wejścia na ścieżkę programisty Java. I teraz udało mi się to wdrożyć. Zacznę od daleka. Wszystko zaczęło się 23 stycznia 2003 roku. Tego wieczoru wróciłem do domu po szkole i zajęciach teatralnych, wszedłem do pokoju i zobaczyłem pudełka na podłodze. Jeden bardzo duży. I kilka innych, mniejszych. Tak, to było to - mój pierwszy komputer: AMD Athlon XP 1800+, 256 Mb RAM, NVidia GeForce 2 64 Mb i HDD 40 Gb. Od tego ważnego dnia zaczyna się nowa historia mojego życia. Potem byłem w 9 klasie. Co zrobiłem zaraz po zainstalowaniu i włączeniu? Oczywiście, że grasz!!! Wypadłem z życia na około 4 lata. Quake, Doom, Warcraft, Starcraft, Diablo, Command i Conker Generals, Civilization, Silent Hill, Deus Ex, GTA, Farcry itp. Było wiele konfliktów z moją mamą, która długo nie pozwalała mi grać i powiedziała żebym odrobił pracę domową. Tak, nie było łatwo przejść na naukę w szkole, a potem na studiach. Przecież istniał taki cudowny wirtualny świat, w którym aby osiągnąć tam pewne sukcesy, w grach trzeba było wykonywać z góry określone działania, zawsze można było uruchomić poprzedni zapis i osiągnąć to, co chciałeś. Może w prawdziwym życiu... Krótko mówiąc, dużą część życia spędziłem grając w gry. Ale! Dla mnie był w tym wszystkim bardzo ważny plus. Od czasu do czasu gry nie uruchamiały się, zwalniały lub po prostu nie instalowały się. I w tych momentach była wielka chęć zrozumienia problemu. A potem zainstalowałem, ponownie zainstalowałem, skonfigurowałem i zoptymalizowałem wszystko, co mogłem. Począwszy od przeróbki partycji dysku twardego i zmiany systemu plików z ponowną instalacją Windowsa, a skończywszy na dostrojeniu rejestru i plików konfiguracyjnych gry. Dzięki zdobytej w ten sposób wiedzy dałem się poznać wśród znajomych jako „programista”. Pomagał przy ich komputerach, ponownej instalacji systemu Windows, usuwaniu wirusów itp. Co więcej, nie miałem wtedy jeszcze dostępu do Internetu, a dyski z oprogramowaniem kupowałem na odpowiednich stoiskach. I wtedy pewnego dnia, latem, ledwie ukończywszy pierwszy rok politechniki, postanowiłem zacząć sprzedawać swoje umiejętności. Zanotowałem w programie Word ogłoszenie zatytułowane „Pomoc w nagłych wypadkach komputerowych” i rozesłałem je po wiosce, w której mieszkam. Wystarczyło na „piwo i gumę do żucia”. Potem, na 5 roku, zamiast pilnie pisać pracę magisterską, przez znajomego dostałem pracę jako administrator w małym, krzywym biurze. Pierwszy raz zetknąłem się z domeną Windows, pracą w sieciach, zaporą sieciową Kerio Winroot. Kiedy w 2010 roku otrzymałem dyplom na specjalności „Komputery, kompleksy, systemy i sieci”, widziałem dla siebie 2 ścieżki – programista lub administrator. Doświadczenie w programowaniu ograniczało się do prac laboratoryjnych, zajęć i prac dyplomowych. Już wtedy zrozumiałem, czym są tablice, pętle, instrukcje warunkowe i klasy. Ale nigdy tak naprawdę nie ciągnęło mnie do kodowania. Już w szkole podejmowano próby nauki kodowania. Ale GTA skutecznie przerwało to pragnienie. Chociaż warto zaznaczyć, że kodowałem ze sporą przyjemnością. Pomagałem moim kolegom z klasy w laboratoriach. Ponieważ jednak miałem większe doświadczenie w sprawach administracyjnych, wybrałem tę ścieżkę. Na jednym z poniższych stanowisk pracy Kiedy uporałem się z nagromadzonymi problemami, zdecydowałem, że czas zająć się Linuksem. Wieczorami siedziałam w pracy i eksperymentowałam. Efektem było skonfigurowanie bramy do Internetu z zaporą ogniową, przekierowanie portów, połączenie z Internetem poprzez Wi-Fi, połączenie z VPN. Tak, niezbyt fajne, zgadzam się. Ale to był dobry początek. Dzięki tej wiedzy udało mi się w 2011 roku dostać pracę na stanowisku kierownika działu wdrożeń i wsparcia. Miałem pod sobą 4 osoby. Wdrażaliśmy grubego klienta w Java Swing w sklepach i magazynach firmy jubilerskiej. Teraz rozumiem, jaką ciekawą rzecz wdrażaliśmy! Ale wtedy mało interesowały mnie subtelności wdrażania tego oprogramowania. Mieszkałem w Kazaniu. I od dawna chciałem spróbować swoich sił w niezależnym życiu. Naprawdę chciałem pojechać do Nerezinovaya. I tak po pewnym czasie, pozostając w tej samej organizacji, pod koniec 2012 roku przeprowadziłem się do Moskwy. Oooch, to metro! Te gigantyczne ulice z szybkim przepływem drogich samochodów! Te ogromne strumienie ludzi są wszędzie! To wszystko niesamowicie mnie wciągnęło. Byłem dumny, że udało mi się dokonać tego ruchu. Po zamknięciu projektu, w połowie 2013 roku, zdecydowałem, że czas odejść od ustawiania komputerów, wsparcia technicznego i administracji. Wszystko to wydawało mi się niepoważne. Widziałem 2 opcje - analityka lub zarządzanie projektami. Pojawił się wakat, który przewidywał możliwość rozwoju na te stanowiska, które wskazałem. Zabrali mnie tam.... I tam zdałam sobie sprawę... Czego nigdy w życiu nie chcę robić! Był moment, kiedy przestawiając strony raportu kontraktu rządowego we właściwej kolejności, nagle zdałem sobie sprawę, co się dzieje. O mój Boże!!! Mam już ćwierć wieku!!! Stoję i szperam w tych kartkach papieru, uprzednio intelektualnie kopiując i wklejając w nich tekst z tych samych kartek za ostatni okres sprawozdawczy!!! Ale wcześniej zajmowałem się ciekawymi rzeczami z serwerami, organizowałem procesy pracy, pomagałem ludziom... To był punkt zwrotny w moim życiu. Rodzaj „kryzysu zawodowego”. Zacząłem więc analizować, co powinienem zrobić ze swoim życiem. Dopóki nie jest za późno. Jestem zmęczony konserwacją. Chciałem stworzyć i stworzyć coś sam. To był główny powód fermentacji w umyśle. Przypomniałem sobie, że na studiach byłem całkiem dobry w kodowaniu. Przypomniałem sobie, że programiści nieźle zarabiają. Przypomniałem sobie, że istnieje fajny język Java, gruby klient, na którym zaimplementowaliśmy i którego programy można uruchomić pod dowolnym systemem operacyjnym. A potem rozpoczęły się poszukiwania materiałów do nauki języka. Nie pamiętam, jak natknąłem się na JavaRush. Było to około października 2013. Sposób przedstawienia informacji i ogromna ilość przykładów bardzo mnie zaintrygowała. Poszedłem do pracy, usiadłem do komputera, wróciłem z pracy, a wieczorem ponownie zasiadłem do komputera, żeby się uczyć. Czasem siedziałem do późna w nocy. Pierwsze 10 lekcji było dla mnie bardzo łatwe, ponieważ... wiele pojęć było mi znanych. Aby mieć więcej czasu na naukę, przestałam chodzić na siłownię, kupiłam sobie trochę ciężarów i ćwiczyłam z nimi w domu. Planowałem około grudnia że dopiero pod koniec marca zacznę szukać pracy. Ale zacząłem zwracać większą uwagę na pracę. Nie zabiegał o więcej zadań, nie wykazywał inicjatywy. A ja nienawidziłam tej pracy. Czasami bezczelnie wykonywałem zadania JavaRush bezpośrednio na moim służbowym komputerze w godzinach pracy. Na wynik nie trzeba było długo czekać – na początku stycznia 2014 roku poinformowano mnie, że pracuję dla nich tylko do końca miesiąca. To był oczywiście szok. Świadomość, że zostanę bez podstawowego dochodu, a jednocześnie będę musiała płacić za mieszkanie, była bardzo niepokojąca. Z zaangażowaniem zapoznawałem się z artykułami typu „100 pytań zadawanych juniorom Java podczas rozmowy kwalifikacyjnej”. Cóż, kontynuowałem naukę języka Javarash. Osiągnąłem poziom około 17. Chodziłem na różne rozmowy kwalifikacyjne. I tak w jednej z organizacji dali mi do napisania zadanie testowe. Należało napisać program, który będzie sprawdzał, czy wszystkie kostki domina uda się ułożyć w jednej linii. Jeśli tak, wyprowadź to rozwiązanie. Zainspirowana, usiadłam do komputera, żeby to napisać i... byłam przerażona! W cieplarnianych warunkach zadań JavaRush bardzo wygodnie było siedzieć i pisać kod. Ale tutaj musieliśmy wymyślić wszystko od zera, że ​​tak powiem, od zera! To tutaj zrodziły się moje pierwsze wątpliwości w podjęciu decyzji o zostaniu programistą. Pisanie kodu było dla mnie bardzo trudne! Tak naprawdę nie wiedziałem nic o podstawach Java, moja wiedza była bardzo powierzchowna. I nie było jasne, jak rozwiązać ten problem. Ale nadal udało mi się znaleźć w Internecie algorytm rozwiązania za pomocą grafów - wszystko sprowadzało się do znalezienia ścieżki Eulera. Swoją drogą, przez cały okres nauki Javy bardzo mi pomógł kolega z poprzedniej pracy. Tylko ten, który napisał tego grubego klienta w Javie. Bardzo mi pomógł we wszystkim. W szczególności pomógł rozwiązać problem za pomocą metody rekurencyjnej. Wysłałem więc zadanie do sprawdzenia. Potem były 2 długie tygodnie oczekiwania na odpowiedź... Ale wszystko poszło dobrze! Zabrali mnie!!! Hurra, udało mi się! 5 marca 2014 rozpocząłem pracę jako programista Java. Szczęście nie znało granic. W dużej mierze także dlatego, że trafiłam do firmy zajmującej się płatnościami elektronicznymi. I traktują personel bardzo dobrze. Wystarczy spojrzeć na ich eleganckie biuro i darmową kawę i herbatę – wtedy była to dla mnie nowość. I tu siedzę, porządkuję projekt... I zdaję sobie sprawę... Że zupełnie nic nie rozumiem! Serwlety, filtry, parsery Xemel, zapytania esque, zatwierdzenia do repozytorium, pobieranie i wysyłanie, testy jednostkowe... Wszystko to było dla mnie nowe. Ponieważ dopiero niedawno nauczyłem się korzystać z interfejsów. Były momenty, kiedy patrzyłem na kod, wspinałem się po łańcuchach wywołań metod i wchodziłem coraz głębiej w kod. I wtedy zdaję sobie sprawę, że zapomniałem, od czego zacząłem poszukiwania. Od czasu do czasu myślałam, żeby po prostu wstać i uciec! A do tego dochodzą wiosenne alergie i problemy w życiu osobistym. Mózg po prostu nie miał czasu na zrozumienie wszystkiego. Krótko mówiąc. Nie przeszedłem okresu próbnego. Po 3 miesiącach pobytu w tej luksusowej organizacji podpisałem umowę o pracę. To było piekielnie stresujące. Nie mogłem sobie z tym poradzić o czym tak bardzo marzyłem. Poczucie własnej wartości zostało bardzo zniszczone. Pojawiły się siwe włosy. Postanowiłem jednak kontynuować to, co zacząłem. W lipcu 2014 zgodzili się mnie zatrudnić w rodzinnym Kazaniu, w międzynarodowej organizacji, której jeden z produktów pracował w kazańskim biurze. Tam pisałem frontend w rozkwicie. Program przesyłał dane z jednego systemu DBMS do drugiego. Aha, a potem dręczył kierownika zespołu i seniorów moją słabą znajomością pisania kodu w Javie! Praca ta pozwoliła mi udoskonalić swoje umiejętności, poznać podstawowe techniki i na pewno poszerzyła moją wiedzę. Ze swojej strony wprowadziłem też kilka poważnych innowacji. W tym okresie ogarnęły mnie szaleńcze wątpliwości. Praca nadal była dla mnie trudna, brakowało mi wytrwałości i koncentracji. A okres próbny ledwo minął. Jednak w lutym 2015 r., w najbardziej kryzysowym momencie, doszło do redukcji personelu. Zwolnili mnie jako najbardziej niedoświadczonego i słabego pracownika, a mojego kolegę jako najstarszego i już niezdecydowanego. Dla mnie to też było dość stresujące. Wiedziałem, że w programowaniu jestem jeszcze zupełnie zielony. I że w czasie kryzysu niewiele osób potrzebuje nowych pracowników. Mam już za sobą zaledwie 10 miesięcy doświadczenia zawodowego. Choć nie szczególnie udany, to jednak przeżycie. W marcu, gdy szukałem, wydarzyło się bardzo ciekawe wydarzenie. Całkiem przez przypadek ktoś napisał do mnie na rosyjskim portalu społecznościowym z pytaniem, czy nie chciałbym uczyć się języka Java. Ta propozycja bardzo mnie zaskoczyła. Jak się okazało, ludzie z HR zupełnie przypadkowo wskazali na mnie palcem na niebie. Przecież w moim profilu nie było nawet słowa Java czy programowanie. Cóż, uwielbiam wszelkiego rodzaju przygody, więc zgodziłem się przyjechać i przejść coś w rodzaju rozmowy kwalifikacyjnej. Polegało to na napisaniu małego programu w notatniku. Ja to zrobiłem. Chociaż miałem bardzo negatywny stosunek do tak stronniczego sposobu sprawdzania wiedzy. A potem zaproponowali mi lekcję próbną. Dali mi zeskanowane strony z podręcznika, na którym zbudowano kurs. Przygotowałem, dopracowałem swoją prezentację i skutecznie przeprowadziłem tę lekcję. Na koniec powiedzieli mi, że wszystko jest w porządku, ale lekcji trzeba uczyć dzieci w wieku szkolnym! W wieku od 12 do 18 lat. Dlatego poprosiliśmy o przerobienie materiału tak, aby był interesujący i zrozumiały dla tej grupy wiekowej. To właśnie wtedy zrobiłem. W rezultacie poinformowali mnie, że nie są gotowi zatrudnić mnie na rzecz innego kandydata, który ma większe doświadczenie w nauczaniu. No cóż, nie ma sprawy, specjalnie się nie zdenerwowałem. Powiedzieli też, że są gotowi skontaktować się ze mną jesienią, kiedy będą prowadzone rekrutacje do nowych grup. A ja miałem wtedy tylko 10 miesięcy doświadczenia zawodowego. Poczułem się w jakiś sposób niepewnie. Następnie w kwietniu dostałem pracę w najsłynniejszym i największym multidyscyplinarnym biurze IT w Kazaniu. Pracowałem tam nad różnymi projektami. Udoskonaliłem swoje umiejętności w escuelu, serwletach itp. Również w sierpniu podjąłem inicjatywę kolegi, aby rozpocząć przygotowania do OCA. Kiedy zacząłem się przygotowywać, zdałem sobie sprawę, że w ogóle nie znam podstaw Javy! Wszystkie te kłopoty z inicjowaniem konstruktorów podczas dziedziczenia to po prostu szalona zmiana, Czas kompilacji i czas wykonania. Okazuje się, że zacząłem się tego wszystkiego uczyć dopiero nieco ponad rok po rozpoczęciu pracy jako programista. Zgodnie z oczekiwaniami jesienią 2015 roku zadzwoniłem do organizatorów kursu i wyjaśniłem, co jest co. Zostałem poinformowany, że w przygotowaniu jest kurs dla dorosłych. Byłem zainspirowany. Poprosiłem go o przysłanie mi materiałów, na których miałbym się uczyć na kursie. Kiedy go otrzymałem, byłem bardzo zaskoczony – były tam tylko tematy, które trzeba było rozważyć! Okazało się, że cały materiał edukacyjny - teorię, zadania praktyczne na zajęciach, prace domowe będę musiał sam formułować. Ta okoliczność znacznie ostudziła mój entuzjazm. Spodziewałem się przecież, że po prostu przekażę przez siebie materiał z podręcznika, a potem w jakiejś formie zaprezentuję go na zajęciach. Ale znowu, pomyślałem, kiedy jeszcze życie da mi taką szansę? Sam dostrzegłem kilka korzyści płynących z tej aktywności. Po pierwsze, doskonalenie i utrwalanie własnej wiedzy. Nie na próżno mówią: jeśli chcesz się czegoś nauczyć lub zrozumieć, powiedz i wyjaśnij to komuś innemu! Po drugie, powód do pokonania strachu przed wystąpieniami publicznymi. Po trzecie, dobra okazja do ćwiczenia pamięci. Po czwarte, poprawi to moją sytuację finansową, bo... Juniorzy zarabiają mało, ale ja już od dawna chciałem zmienić samochód, bo Nexusha jest zepsuta na wskroś. Cóż, po piąte, cieszy twoją próżność, gdy zdajesz sobie sprawę, że ktoś może potrzebować twojej wiedzy i doświadczenia. I tak w listopadzie rozpoczęły się moje kursy. To było piekło! Znajdź i przygotuj materiały, przemyśl tematy lekcji i zadania domowe. Pochłaniało to absolutnie cały mój wolny czas. W sobotę przygotowywałem się do lekcji we wtorek, w niedzielę przygotowywałem lekcję w czwartek. Ale to teoretycznie. W sobotę zacząłem przygotowywać się do lekcji we wtorek, a wieczorem spieszyłem się, żeby zebrać materiał. No cóż, w czwartek udało mi się coś zrobić. Przy okazji aktywnie promował JavaRush. Jako pracę domową dostałem określone poziomy do ukończenia na tej wspaniałej stronie. Oczywiście do 10. darmowego poziomu. Ale dalej zaleciłem zakup subskrypcji. Ponieważ uważam, że Javarash świetnie nadaje się do ćwiczenia praktyki na przykładach. Ale teorię należy dalej rozwijać. Pamiętam ten koszmar z mojej pierwszej lekcji. Wszedłem do klasy. Usiadłam na miejscu nauczyciela. Do rozpoczęcia lekcji pozostało 10 minut... Usiadłem i zrozumiałem, że wszystko jest w porządku, jestem całkowicie bezpieczny... Uczniowie zaczęli wchodzić do klasy... Do rozpoczęcia lekcji pozostało 5 minut... Coś mi mówiło, że muszę powtórzyć materiał, zapomniałem czegoś z tematu lekcji, zaczął narastać niepokój… I ta chwila! Muszę zacząć!!! Budzę się. wyszedł na środek, przed tablicę projekcyjną. Podniosłem głowę... I zobaczyłem te około 20 par oczu, które patrzyły na mnie uważnie i z nieufnością, jakby chciały się we mnie wwiercić! Panika! Przedstawiłem się. Zaczął coś mówić, zupełnie zapominając o wszystkim, co miał zamiar powiedzieć. Stopniowo poczułem, że zaczynają mi drżeć kolana, głos coś ściska. Wymawianie słów stało się dla mnie trudne. Chciałem uciec. Kiedy jednak skończyłem część teoretyczną i przeszedłem do wyjaśniania jak stworzyć nowy projekt Eclipse, czyli do części praktycznej, stało się to znacznie łatwiejsze, a lekcja przebiegła jak w zegarku. Tak więc, w ciągłym stresie koniecznością przygotowania pracy domowej, ukończyłam ze sobą ten pierwszy 4-miesięczny kurs. Znacząco poszerzyłem swoją wiedzę o Javie i ugruntowałem podstawy. Zmieniony samochód. I przestałam bać się nieznanej publiczności. Wręcz przeciwnie, jak napisano w książkach o retoryce, na lekcji czułem się bardzo pobudzony. Tego samego nie można powiedzieć o procesie przygotowań do niego. Tak, to był bardzo trudny okres, kiedy nie miałem czasu na komunikację z przyjaciółmi. No cóż, chyba nie warto wspominać o braku życia osobistego. Za swoją zaletę jako nauczyciela kursu o zostaniu programistą Java uważam to, że sam przeszedłem tę ścieżkę stosunkowo niedawno. Napotkałem z tym różne problemy. Przeszedłem mnóstwo rozmów kwalifikacyjnych. Wiem, jakie technologie są w tej chwili istotne. A co najważniejsze, wiem, czego nie robić! Mianowicie, aby wyjść w poszukiwaniu pracy tak wcześnie, jak to zrobiłem. Ale byłem w takiej sytuacji, że potrzebowałem środków do życia. W przeciwnym razie kontynuowałbym naukę przez co najmniej kolejne 3 miesiące, studiowałem technologie i frameworki i próbowałbym napisać jakiś bezużyteczny, ale zaawansowany technologicznie program. W takim przypadku byłoby znacznie mniej stresu i siwych włosów. Pracowałem w tej organizacji rok i miesiąc. W zasadzie wszystko było tam w porządku, jeśli chodzi o rozwój zawodowy, dopóki lider zespołu nie odszedł. To była osoba, która mnie prowadziła i zlecała mi różne ciekawe zadania. Nawet pomimo moich częstych błędów, eh. Wiedział wszystko, potrafił doradzić w każdej kwestii - zarówno od strony front-endu, jak i backendu, a także subbazy danych... Wraz z jego odejściem utracono łączność pomiędzy zarządem, programistami i analitykami . Krótko mówiąc, w projekcie rozpoczął się kompletny chaos. Swoją drogą dopiero pod koniec pracy w tej organizacji przestałem zastanawiać się nad słusznością wyboru ścieżki programistycznej. Wcześniej zawsze mi towarzyszyli. Ze świadomością każdej trudności, opóźnienia w rozwiązaniu problemu, błędu w naprawie innego błędu. To było bardzo pilne. Ale pamiętam, że już na początku swojej drogi stanowczo zdecydowałam, że decyzję o kontynuacji lub zakończeniu ścieżki deweloperskiej podejmę dopiero po 5 latach. Wszystko szło mi naprawdę ciężko. Ciągle czułem, że ludzie wokół mnie są znacznie mądrzejsi ode mnie, że nie potrafię pojąć rzeczy tak szybko jak oni. Chyba nie warto było tego wszystkiego planować. W czerwcu tego roku znalazłam pracę, w której pracuję do dziś. Pracujemy nad bardzo interesującą usługą tworzenia kopii zapasowych danych w chmurze z usług takich jak Google Disk, Dropbox, Office 365 na serwery Amazon. Pragnę zaznaczyć, że gdyby nie dokładne przestudiowanie tematu wielowątkowości przy prowadzeniu zajęć, nie udałoby mi się przejść rozmowy kwalifikacyjnej z tą organizacją, ponieważ zadania zostały przydzielone specjalnie do tej części. Postanowiłem więc wrócić do przygotowań do OCA. Pod koniec zimy znalazłem do tego doskonałe materiały. Ale wciąż nie mogłem znaleźć czasu na przygotowania. I tak pomiędzy 2. a 3. nurtem studentów miałem wolny miesiąc na przygotowanie się. Oczywiście nie miałem czasu przed rozpoczęciem kursu. Ale mimo to osiągnął swój cel - zdał egzamin Oracle 1z0-808 z 81% poprawnych odpowiedzi i 65% zdania. Chciałem oczywiście 85%. Jednak wypicie wcześniej ponad litra wody, żeby „mózg mógł lepiej myśleć”, zmusiło mnie do skończenia pół godziny wcześniej, bez możliwości sprawdzenia wszystkiego jeszcze raz. Ale nadal jestem bardzo dumny z tej pomyślnej certyfikacji. Pod koniec stycznia 2017 planuję przystąpić do egzaminu OCP. Tak, certyfikacja nie ma większego sensu, jeśli się nad tym zastanowić. Dla mnie osobiście jest to okazja do ugruntowania podstaw. Ponieważ Czasami muszę odpowiadać na trudne pytania uczniów. Podsumowując moją historię, chcę to napisać. Pomimo tego, że pracuję jako programista już prawie 2,5 roku, nie uważam się za programistę jako takiego. Wiem przez jaką ogromną ilość informacji muszę przejść na temat wszelkiego rodzaju algorytmów, subbaz danych, struktur danych, technologii webowych, wzorców, front-endu, frameworków i ich wielu odmian. Chcę kontynuować naukę JavaRush w celu ogólnego rozwoju, ponieważ subskrypcja jest nieograniczona. Pracy nie ma końca! A co najważniejsze, podoba mi się. Chcę wiedzieć coraz więcej. Potrafić pisać kod szybciej i lepiej. Z czasem chciałbym zostać liderem zespołu lub architektem. Ale zanim to nastąpi, jest mnóstwo rzeczy do zrobienia! Pozostaje tylko właściwie zarządzać swoim czasem i mniej zwlekać. Dziękuję za uwagę!
Komentarze
TO VIEW ALL COMMENTS OR TO MAKE A COMMENT,
GO TO FULL VERSION