JavaRush /Blog Java /Random-PL /Do gwiazd przez ciernie
hundr3th
Poziom 33

Do gwiazd przez ciernie

Opublikowano w grupie Random-PL
Czelabińsk. 2015 Student V roku Wyższej Szkoły Pedagogicznej, staż przeddyplomowy zaliczony z sukcesem. Przed nami dwa krótkie miesiące... Nieznane. Późne lato 2016, Petersburg. Prowadzę ze sobą wewnętrzną debatę. Nie, musisz natychmiast zadzwonić do rodziców, to wiadomość, ale oni w to nie uwierzyli. Ale co jeśli coś pójdzie nie tak? Lepiej poczekać do końca okresu próbnego i wtedy. Ale cały rok nieudanych poszukiwań! Boże, jak bardzo chcę to wszystkim powiedzieć. Ale nie możesz. Teraz jestem pełen wątpliwości. Czy to jest mój sposób? Pamiętam słoneczną wiosnę 2015 roku. Studenci, których znam, podobnie jak ja, biegają w radosnym podekscytowaniu. Trochę strasznie, ale dobra pogoda i bliskość końca pięciu lat studiów odurzają. Wszyscy mówią tylko o dyplomie i tym, co dalej. Wracam do akademika i zamykam drzwi do pokoju. Rzeczywiście, co dalej? Czy jestem przyszłym młodym nauczycielem? Być może zawsze było we mnie coś, co mówiło „nie”. Oto mój cynizm, ambicja, próżność - w ogóle wszystko, co jest surowo zabronione dobremu nauczycielowi. Nie chcę obrażać nauczycieli, ale w naszym kraju to jeden z tych zawodów, od których, jeśli nie jest się absolutnym altruistą, trzeba uciekać, jak z tonącego statku. Któregoś dnia, gdy byłem jeszcze dziesięcioletnim chłopcem, wróciłem do domu i – oto! - Widziałem komputer. Zupełnie nowy, głośno brzęczący Pentium 3 lub 4? Pierwszego dnia pobiegłem do znajomych po ich gry - GTA, Need for Speed, Warcraft III. Teraz, nieco kilkanaście lat później, żałuję, że moi rodzice, jak zapewne wielu rodziców tamtych czasów, nie dostrzegli wszystkich możliwości tego cudu XX wieku, jakim są komputery. Dlatego po niezliczonych bójkach, zakazach i obelgach stałem się po prostu typowym nastoletnim graczem. Chociaż jest mały plus: w związku z tym, że mój drugi komputer miał tylko 256 MB pamięci RAM (i odpowiadająca mu reszta sprzętu), musiałem ciągle szukać sposobów na poprawę wydajności w grach. I tak na przykład nauczyłem się ponownie instalować system Windows i inne niezbędne oprogramowanie, a nawet zarobiłem na tym trochę pieniędzy, pomagając uczniom i znajomym w obsłudze ich komputerów. Nie wiem, jak to się stało, że dopiero na ostatnim roku, w obliczu coraz większej groźby „stania się nikim”, pomyślałem o spróbowaniu swoich sił w programowaniu. I wciąż czasami zadaję sobie pytanie: dlaczego nie wcześniej? Pierwsze próby nie do końca się powiodły: w rosyjskim segmencie Internetu pojawiały się (i są) w przeważającej części jedynie połowiczne artykuły i przykłady programów, tylko nieco bardziej skomplikowanych niż „Hello, World!”, a przynoszących prawie żadnej wartości praktycznej. Następnie, w związku z tym, że z zawodu jestem „nauczycielem języków obcych”, starałem się szukać informacji w języku angielskim. W ten sposób trafiłem na niesamowity serwis Khan Academy z ich kursem Java Script, z którego korzystam do dziś, choć studiuję już inne przedmioty. Nie pamiętam dokładnie, ale w tamtym czasie w Khan Academy nie było żadnych kursów w pełnoprawnej sieci (lub ich nie znalazłem). więc po ukończeniu kursu JS znalazłem się w kolejnym ślepym zaułku. A potem odkryłem Javarush. Podobnie jak wiele osób, moje pierwsze 10 poziomów minęło szybko. Byłem bardzo zaskoczony i spodobał mi się ich styl nauczania (nauczyciel to docenił). Doceniłem także ducha przedsiębiorczości twórców serwisu – wszak JavaRush wciąż nie ma konkurencji o podobnym stylu i treści. I jak, choć to bardzo banalne, ich historie na końcu każdego poziomu o sukcesie, edukacji i zagranicy rozgrzały umysł i serce! Więc niemal bez wahania kupiłam te kursy. Było mi szczególnie ciężko, gdy doszedłem do poziomów 15-16. Praca z wątkami, wątkami i innymi niezrozumiałymi rzeczami była zniechęcająca. Bywały momenty, kiedy rezygnowałem z nauki, bo bolało. Boli, że jest 20 prób i zadanie nie zdaje egzaminu. Oczywiście zgrzeszyłem - skopiowałem rozwiązania problemów z githuba, nie zawsze myśląc o tym, co kopiuję. Doszedłem więc do poziomu 25. Na tle zwątpienia, samokontroli z faktu, że nie jestem najbardziej „uczciwym” uczniem, zrodziło się we mnie kolejne niezbyt przyjemne uczucie. Coś mnie prześladowało, aż w końcu zrozumiałem co: zdałem sobie sprawę, że pomimo poziomu 25+ nadal nic nie wiem i za bardzo nie potrafię. Oznacza to, że nadal nie mogłem po prostu usiąść i napisać czegoś naprawdę ważnego i przydatnego. Nie widziałem szerszego obrazu tego, jak duże i potężne aplikacje są budowane. Rozwiązać ciekawy problem logiczny to jedno, a napisać grę, komunikator czy własną stronę internetową to zupełnie inna sprawa. Programuję, nie wiedząc, jak programować. Tutaj podjąłem jedną z moich bardzo ważnych, ale naiwnie absurdalnych, a nawet w pewnym sensie głupich, ograniczonych decyzji: przeprowadzam się do Petersburga. Przeprowadzam się do Petersburga nie bez powodu: w Czelabińsku nie ma wakatów dla programistów Java. Moskwę onieśmielała ilością mieszkających tam ludzi, cenami i tymi wszystkimi „opowieściami”, którymi lubią się dzielić ludzie, którzy nigdy nie mieszkali w żadnej ze stolic. Jednocześnie Petersburg wydawał się tajemniczy, pociągający, swego rodzaju azyl, który utknął w XIX wieku dla romantyków, którzy się nie odnaleźli. Cierpienie, przez które musieliśmy przejść z moją dziewczyną, zasługuje na osobny artykuł. Powiem tylko, że nigdy nie ruszaj się spontanicznie, bez przygotowania się do miejsca, do którego się wybierasz, bez zebrania choćby podstawowego minimum informacji, takich jak popyt i ceny mieszkań, pracy itp. Idealnie byłoby, gdybyś musiał natychmiast przenieść się do nowego miejsca pracy. Po przyjeździe od razu zapisałem się na JPoint – konferencję dla programistów Java (wówczas zwłaszcza dla studentów). Nie wiem, po co poszłam tam ze swoją wiedzą, ale najprawdopodobniej instynktownie, po kolejną dobrą „coś” w CV. Poszukiwania rozpoczęły się w październiku 2015 r. Pierwszą pracę znalazłem w sierpniu 2016 r. W październiku i listopadzie poczułem inspirację, na pierwszej rozmowie kwalifikacyjnej trzęsły mi się kolana, a odmowy nie były aż tak denerwujące – w końcu jestem jeszcze nowicjuszem? Zimą mój nastrój znacznie się pogorszył. Wiosną znalazłem „wymarzony staż” w dobrej niemieckiej firmie. Awaria. Właśnie w marcu - dokładnie rok zakupu kursów na JavaRush. A teraz dodajcie do tego brak pieniędzy, wspólne mieszkanie, w którym nie chcielibyście mieszkać nawet za wroga, brak jakiejkolwiek pracy i co najważniejsze, nowych perspektyw. I tu się poddałem. Zapomniałem o programowaniu na 4 miesiące. Nie mogłam o nim myśleć. Najmniejsza myśl o „kodowaniu” wywoływała uczucie paniki, obrzydzenia i mdłości. I oto jestem - promotor na głównej ulicy Petersburga. Z dyplomem nauczyciela języka obcego, ze strzępkami wiedzy o Javie, SQL, Springu, Hibernate, HTML, JS, CSS porozrzucanymi po głowie. Tak, nasze wycieczki łodzią są najlepsze. Tak, mamy koce i angielski audioprzewodnik. Pozwól, że zabiorę cię na molo. Nie, ponieważ jestem z Tobą, cena biletu nie ulegnie zmianie. Kiedy teraz o tym myślę, zdaję sobie sprawę, że się myliłem – powinienem był lepiej przygotować się do rozmów kwalifikacyjnych. A potem, jak zawsze, jak to często bywa we wszystkich banalnych cytatach, w filmach, które są takie same jak dzień i książkach, które krzyczą o złym guście – stał się cud, którego TERAZ się nie spodziewałeś. Tyle że, jak w przypadku filmów, nie zakochałem się – znalazła mnie pierwsza praca jako programista. Na przełomie lipca i sierpnia zdecydowałem się „wysłać tylko kilka CV”. Regularny test, regularna rozmowa kwalifikacyjna. Zwykłe niedowierzanie, że w ogóle mi odpowiedzą. To prawda, dali mi mało czasu, a przy moich 14,5-godzinnych zmianach było go jeszcze mniej. Jakimś cudem udało mi się wysłać i zapomniałem o tym. Potem, pewnego bardzo zwyczajnego dnia, poszłam na pocztę i nie wierzyłam w to, co przeczytałam. Przeczytałem to jeszcze raz. I dalej. I dalej. Pierwsze dni. Boję się wszystkiego. Niektórzy wyjaśniają, co należy zrobić, na czym polegają nasze usługi, jak wszystko działa. Kiwam głową, nie pamiętając absolutnie niczego. Pod koniec dnia pracy jestem wyczerpany, nie mam siły ani ochoty na nic. Pierwsze zadanie udało mi się wykonać w 3 tygodnie (co teraz zrobiłbym w jeden dzień). Pochwalili mnie i powiedzieli, że od przyszłego miesiąca będę pełnoprawnym członkiem zespołu. Tutaj daję sobie swobodę przechwalania się przed każdym, kim chciałam przez cały ten czas, ale nie mogłam, bo bałam się kolejnej porażki. W głosie słychać dumę. Słuchaj, nie uwierzyłeś, ale zrobiłem to. Nie, nie potrzebuję instytutu, robię to sam. Nie chcę marnować czasu i pieniędzy. Idę ulicą uśmiechnięta, patrząc na „małych ludzi” z wyższością i samozadowoleniem. Nie mogę uwierzyć, że płacą mi tyle za... siedzenie przed komputerem. To takie dziwne. Z każdym miesiącem staje się to łatwiejsze; Nie jestem już wyczerpany pod koniec dnia pracy. Awans. Nasz zespół został zaproszony na hackaton dla studentów. To ironia losu, że jestem jednym z mentorów, a uczniowie przychodzą do mnie z pytaniami. Czujesz, jak poszerza się Twoja wiedza, jak grunt pod nogami staje się coraz twardszy. Ale jednocześnie zdaję sobie sprawę, jak wiele jeszcze nie wiem. Próbuję stworzyć własny projekt z przyjacielem. Pierwsze zrozumienie, jak trudno jest doprowadzić aplikację nawet do działającego prototypu. I nie jest to kwestia złożoności. Brak czasu, zmęczenie od „kodowania” po pracy, lenistwo, inne wymówki. Błędne koło. Pamiętam wykładowcę z tej niemieckiej firmy, z której wypadłem; z gorzką ironią opowiadał o tym, ilu młodych startupowców faktycznie zostaje nim w rzeczywistości, a nie tylko w myślach. Teraz jestem pełen wątpliwości. Czy to jest mój sposób? To banalne, ale nie ma złotego środka. Wkrótce zacząłem zdawać sobie sprawę, że chociaż Java jest bardzo potężnym językiem o ogromnych możliwościach, jego zastosowanie jest ograniczone. Web Enterprise, że tak powiem, to dla mnie za mało. A poza tym nazywam siebie programistą, ale czy naprawdę nim jestem i co najważniejsze, czy chcę? Najprawdopodobniej to tylko jeden z wielu małych przystanków na drodze do cenionego, ale mało wykonalnego marzenia - znalezienia prawdziwego siebie. Znajdź i zademonstruj coś, co nie zależy od poziomu wynagrodzenia, prestiżu i konieczności wykonywania zawodu dzisiaj. Ostatecznie nadal cieszę się, że choć było ciężko, udało mi się osiągnąć swój cel – zostać programistą, i to na tle wyższego wykształcenia humanitarnego i braku profilu technicznego. Ale wiem, że to nie koniec. Wciąż mam szaloną chęć iść dalej, uczyć się nowych rzeczy, szukać siebie. I nawet jeśli zdecyduję się poświęcić swoje życie studiowaniu czegoś innego, moje doświadczenie na pewno mi się przyda.
Komentarze
TO VIEW ALL COMMENTS OR TO MAKE A COMMENT,
GO TO FULL VERSION