JavaRush /Blog Java /Random-PL /Ścieżka przejścia do IT
Бобрович Борис
Poziom 31
Одесса

Ścieżka przejścia do IT

Opublikowano w grupie Random-PL
Witam wszystkich, postanowiłem napisać kilka słów o tym jak zdecydowałem się wejść do IT, aby zwiększyć motywację i pewność siebie u tych, którzy jeszcze się wahają lub już próbują. Ścieżka przełącznika do IT - 1Należy powiedzieć, że musisz sam zdecydować, czy ten biznes jest dla Ciebie odpowiedni, czy nie. Ponieważ na drodze do tego celu napotkasz wiele przeszkód i zadasz sobie pytanie typu: „Może to wszystko nie dla mnie” lub „Prawdopodobnie jestem za głupi”. Trzeba się z tym pogodzić i zaakceptować. Będzie to trudne, ale jeśli to wszystko pokonasz, zysk będzie wymierny. Mam teraz 27 lat. Kilka razy wchodziłem na uniwersytet =) Pierwszy raz byłem wtedy, gdy zdawałem egzaminy (ostatni rok przed pełnym wdrożeniem EIT). Pomimo tego, że egzaminy w szkole zdawałam bardzo dobrze, rozbieżność pomiędzy programem nauczania w szkole a wymaganiami na uczelni dała się we znaki (przed tymi egzaminami UPE nerwowo pali na uboczu). Chodziłem na kursy przygotowawcze. Skończyłem i wszedłem. Mimo że wydział, na który trafiłam, był dobry, jakoś nie sprawiał mi on przyjemności. Nie chciałem wiązać swojego życia z orzechami, zębatkami i rysunkami. Opuściłem pierwszy rok i ponownie podpisałem kontrakt, gdziekolwiek chciałem. Kierunek wybrałam biorąc pod uwagę perspektywy jakie daje zawód. Źródła informacji uniwersyteckich pięknie opisywały, co będę mogła robić po ukończeniu studiów. A ja, zainspirowany moją świetlaną przyszłością, zacząłem gryźć granit nauki. W tym momencie proszę pani: „Nigdy wcześniej tak bardzo się nie myliłam”. Uczyli kupy niepotrzebnego badziewia, który też miał sto lat. Oczywiście nie zabrakło też ciekawych dyscyplin, takich jak C++ i bazy danych. Ale tak naprawdę nie można było ich uczyć, bo trzeba było zarabiać na mieszkanie i jedzenie. Muszę przyznać, że sytuacja nie była najlepsza.
Ścieżka przełącznika do IT - 1
Tak potoczyły się moje studia i zrozumiałam, że w zasadzie Bóg wie o co chodzi. W tym czasie zmieniłem wiele pracy. Był kelnerem, promotorem, handlowcem, agentem sprzedaży itp. Zdobyłem wiedzę w innym wysoce specjalistycznym zawodzie, który jest bardzo ciekawy i wysoko płatny, ale w naszych krajach praktycznie nie jest poszukiwany. Wszystko więc kręciło się i kręciło i w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że zaczynam się trochę poddawać. Kiedy cały dzień śpieszysz się w pracy, próbując dostać się na uczelnię w pełnym wymiarze godzin, żeby zaliczyć laboratorium lub kurs, a wieczorem wracasz i próbujesz nauczyć się czegoś innego, zaczynasz rozumieć, że wygrałeś Nie potrwa to długo i musisz o czymś pomyśleć. I tak się złożyło, że wokół mnie były osoby, które albo pracowały już w IT, albo próbowały zostać programistami. I patrząc na nich, widziałem, że byli zainteresowani tym, co robią i że to też przynosiło odpowiednie rezultaty. Najważniejszym czynnikiem dla mnie była oczywiście moja bratnia dusza, która zawsze wspierała mnie we wszystkich sprawach. Szczerze mówiąc, nie wiem, co bym bez niej zrobił. Więc. Miała dobre zdolności do studiowania nauk ścisłych, a programowanie ją pociągało i zaprosiła mnie, abym spróbował swoich sił w tym kierunku. Muszę przyznać, że nigdy się tym nie interesowałem i myślałem, że to zupełnie nie dla mnie. Ale zacząłem próbować. Na początku oczywiście miałem totalny mętlik w głowie i trudno było się zmusić. Próbowałem nauczyć się C++, ale trudno było się uczyć z podręczników. Motywacja spadła do zera. Z tego powodu robiłem sobie przerwy. Pewnego dnia moja dziewczyna zapisała się na kurs w firmie zajmującej się rekrutacją ludzi, których celem było nauczenie ich programowania w Javie i zatrudnienie. Poszliśmy razem na rozmowę. Tym razem nie mogłem przejść. Ponownie wpłynął na to czynnik braku czasu na przygotowanie. Wróciłem do pracy, okresowo wracając na studia. Zapisałem się już na kolejny nabór (swoją drogą, właśnie w ten sposób zdecydowałem się uczyć Javy). Powtarzam jeszcze raz, że było to piekielnie trudne. Na uniwersytecie już ciężko jest łączyć pracę z nauką, a gdy dodałam kursy, to praktycznie w ogóle przestałam cokolwiek robić. Poza tym w rodzinie pojawiły się problemy. Musiałem rzucić naukę. Czas minął. Skończyłam studia licencjackie i w końcu zdałam sobie sprawę, że skończę studia z dużymi perspektywami zostania specjalistą od wszystkiego i niczego. Poszedłem do działu korespondencji, aby uzyskać tytuł magistra. Mogę z całą pewnością powiedzieć, że nic nie straciłem. Nasze wyższe wykształcenie nie daje nic poza umiejętnością uników i rozczarowaniem utratą dużej ilości czasu, który można spożytkować pożytecznie.Praca stała się trochę łatwiejsza. Zaczął pojawiać się czas wolny. Ale potem zrozumiałem, że konieczne jest stworzenie podstaw pod normalną przyszłość. Obecny nie dał nic poza postrzępionymi nerwami. Zacząłem ponownie uczyć się Javy. Próbowałem to zrobić w oparciu o książkę Kathy Sierra i Berta Batesa. Podobnie jak ostatnim razem, ciężko było mi się czegokolwiek nauczyć. Chciałem jakiejś struktury i złożoności, ale to, co dostałem, wciąż przeskakiwało z jednej rzeczy do drugiej. I wtedy znajomy powiedział, że też próbuje swoich sił w programowaniu i zaczął uczyć się z wykorzystaniem JavaRush. Muszę przyznać, że na początku byłem do tego bardzo sceptycznie nastawiony. Gra, która może nauczyć człowieka programowania? Wygląda na wyłudzenie pieniędzy. Mimo to okropni progerzy uczą się z książek i niczego więcej. Jednak po pewnym czasie przeglądania podręczników zdecydowałem się zastosować do rad i zająć się JavaRush. I muszę powiedzieć, że idziemy dalej. To było to, czego szukałem. Złożoność i struktura. Wszystkie zadania zostały przekazane natychmiast wraz z praktyką. Wszystko, czego się nauczyłem, natychmiast zastosowałem i tak zostało to zapisane w mojej głowie. Kodowane bezpośrednio w pracy. Każde rozwiązanie problemu sprawiało przyjemność, gdyż zapewniało przejście na kolejny poziom. Każdy artykuł był motywujący. Kiedy w trakcie nauki pojawiały się filmy, lubiłem robić sobie zieloną herbatę, łapać snickersa i zatrzymywać się, żeby obejrzeć. Naprawdę pomogło mi to oczyścić głowę i jednocześnie zyskać dawkę motywacji. Oczywiście, że były trudne momenty. Praca, w której pracowałem, nie tylko nie była przyjemna, ale szczerze mówiąc, była obrzydliwa. Szefowie żądali, żebym ciągle ciężko pracował jak galera, a jednocześnie nieustannie próbowali nagiąć mi pensję i zrujnować nerwy. Musiałem zrobić unik, żeby coś zarobić. Poza tym oczywiście poczucie, że odmierzam czas, podczas gdy wszyscy idą do przodu, było przygnębiające (i to jest najgorsze). To naturalnie miało wpływ na życie rodzinne. Moja połowa, która już wtedy pracowała jako programista, martwiła się tym. Takie napięcie oczywiście spowodowało powstanie tarek. Na szkoleniach też czasami trafiałem na takie zadania, że ​​wydawało mi się, że jestem głupi i że to nie moja bajka. Ale za każdym razem obezwładniałem się i doprowadziłem do końca.
Ścieżka przełącznika do IT - 2
W ten sposób osiągnąłem 25 poziom JavaRush. W tym czasie mój przyjaciel, który polecił mi te kursy, już pracował i zalecił mi rozpoczęcie własnych, małych projektów edukacyjnych. Były wtedy trudności finansowe i właśnie kończył się mój kolejny miesięczny abonament. Postanowiłem pójść za jego radą (swoją drogą trochę żałuję, że nie udało mi się ukończyć studiów). Zacząłem studiować framework Spring, bez którego rozwój w Javie jest obecnie prawie nie do pomyślenia. Zacząłem pogłębiać swoją wiedzę z zakresu HTML i CSS. Właściwie zacząłem budować małą aplikację internetową. Moja pierwsza aplikacja nie przyniosła żadnych korzyści poza opanowaniem nowych technologii. Jego istotą było jedynie złożenie obiektu z listy różnych komponentów i poziomów jakości. Wydawałoby się to elementarne. Ale to właśnie ona pozwoliła mi nauczyć się podstaw i dała mi pewność, że potrafię już zastosować swoje umiejętności w praktyce. Przy okazji zacząłem monitorować rynek pracy. Było ich naprawdę dużo i zero. Rzecz w tym, że w moim mieście sektor IT jest bardzo rozwinięty i programiści Java są zawsze potrzebni. Ale większość z nich jest wymagana na poziomie średnim i wyższym. Rzadkie oferty pracy dla juniora wymagały albo roku doświadczenia, albo umiejętności pracy z wieloma technologiami, o których nie wiedziałem. Wynikało to z faktu, że rynek był przesycony początkującymi deweloperami, a próg wiedzy umożliwiający wejście na rynek stale rósł. Na przykład we Lwowie czasami można było zobaczyć oferty pracy, w których wymagany był tylko Java Core. Mimo to zacząłem wysyłać CV, jednocześnie wypełniając projekty edukacyjne i studiując nowe technologie, które były oferowane początkującym na łamach DOU. Utworzyłem konto na LinkedIn i wypełniłem je moimi kilkoma umiejętnościami. Naturalnie nie było żadnych odpowiedzi. Komu potrzebny początkujący specjalista, którego szkolenie wciąż wymaga włożenia czasu, pieniędzy i zasobów ludzkich. Nikt. Nie poddałem się jednak i uparcie wysyłałem CV nawet tam, gdzie potrzebne były średnie stanowiska. Czas minął. I oczywiście poczułem rozpacz. Wydawało się, że nic nie wyjdzie. Ale potem otrzymałem ofertę wykonania zadania testowego (swoją drogą, pochodziła ona z miejsca, w którym wymagany był środek). Kiedy je otworzyłem, był to zarówno moment strachu, jak i moment szczęścia. Widziałem, że zadanie jest całkiem wykonalne. Konieczne było stworzenie aplikacji, w której użytkownik mógłby stworzyć obiekt posiadający identyfikator, nazwę i wartość liczbową. Wymagane użycie Springa (Boot, IoC, REST, MVC, Security), Hibernate, MySQL, JUnit. W przypadku interfejsu użytkownika zasugerowano użycie Thymeleaf. Z tego w tamtym czasie znałem mniej więcej tylko Spring IoC, MVC i MySQL. Na wszystko przeznaczono pięć dni. Zacząłem to opanowywać. Nie śpię od długiego czasu. Poza tym w połowie tego okresu musieliśmy lecieć, aby odwiedzić krewnych. Starałem się jak mogłem, ale ostatniego dnia prawie nic nie rozumiałem, bo długo nie spałem. Wysłałem zadanie. Po krótkim oczekiwaniu otrzymałem odpowiedź, że zadanie zostało sprawdzone i zostanę uwzględniony. Jest to oczywiście standardowa uprzejma odpowiedź. Doskonale rozumiałem, że jest mało prawdopodobne, że dobrze wykonam zadanie za pierwszym razem. Ale to już było coś. Ta szansa pozwoliła mi nauczyć się wielu nowych rzeczy. Mimo że nie otrzymałem oferty, byłem wdzięczny za możliwość wypróbowania.
Ścieżka przełącznika do IT - 3
Kontynuowałem naukę. Zapisałem się na jesienną szkołę programowania, która corocznie organizowana jest przez znaną w naszym mieście firmę. Dzięki wiedzy, którą już posiadałem, bez problemu przeszedłem test selekcyjny. Istotą szkoły było zapoznanie uczniów z językami i narzędziami programistycznymi. Dodatkowo chętni mogli tworzyć grupy, do których przydzielono kuratora i przydzielono im zadanie zrealizowania tego czy innego projektu. To w teorii dawało szansę na zostanie zauważonym i zdobycie pracy. Tutaj nauczyłam się, że ważna jest nie tylko znajomość technologii, ale także praca zespołowa. W trakcie nauki zobaczyłem, czego mi brakuje i chwilę przed zakończeniem zacząłem tworzyć aplikację, która bardzo niejasno przypominała uproszczony Pinterest. Po drodze poprosiłem przyjaciela, aby mnie mentorował. Z biegiem czasu widziałem, że idzie mi coraz lepiej. Z każdym nowym krokiem czułam, że to jest moje. Naprawdę podobało mi się to, co zrobiłem. Dosłownie polizałem każdy szczegół mojej aplikacji. Jest to szczególnie widoczne z przodu. Jego rozwój zajął mi więcej czasu niż backend. Bo nie da się zgadnąć po proporcjach i wszystko wygląda jak UG. Minęło trochę czasu i zobaczyłem, że zapisy znów trwają na kursy, na które zapisywałem się dwukrotnie. Postanowiłem ponownie złożyć CV. Wszystko było pięknie zaprojektowane i pomalowane (oczywiście po angielsku). W odpowiedzi zostałem ponownie zaproszony na rozmowę kwalifikacyjną. Kiedy mi odpowiedzieli, pozostał tydzień do odpowiedzi. W tym czasie dosłownie pochłonąłem źródła informacji, które dawały odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Nawiasem mówiąc, zasób Quizfull również bardzo mi tutaj pomógł. Wiele składni stało się jasnych. Mimo że musiałem tam pracować jako kompilator, było to naprawdę bardzo przydatne i wszystko, czego się tam nauczyłem, przydało mi się na rozmowie kwalifikacyjnej, którą uważam, że przeszedłem dobrze. W zasadzie wydawało się, że zostało to później potwierdzone. Wziąłem kurs. W trakcie szkolenia kandydaci byli zobowiązani do uczęszczania na wykłady i odrabiania zadań domowych. Po drodze wszyscy kandydaci zostali podzieleni na zespoły i otrzymali projekt edukacyjny, który stanowił istotę szkolenia. Kiedy zaproponowano nam temat projektu edukacyjnego, cały zespół stwierdził, że nie damy sobie rady. Kuratorzy szczerze przyznali, że temat jest niezwykły i w zasadzie jeden z najtrudniejszych w historii. Było wiele technologii, których nie odkryliśmy. Niemniej jednak zdecydowaliśmy, że powinniśmy spróbować, a w najgorszym przypadku byłoby to bardzo dobre doświadczenie. Muszę przyznać, że miałem dużo szczęścia z zespołem, w którym trafiłem. Wszyscy chłopcy rozumieli znaczenie szkolenia i chcieli znaleźć pracę. I moim zdaniem tylko dzięki temu udało nam się ukończyć projekt. Za każdym razem, gdy utknęliśmy, wszyscy się zbieraliśmy i staraliśmy się przezwyciężyć sytuację. Szczerze mówiąc, miło było pracować w takim środowisku. Oczywiście całemu temu czasowi towarzyszyło wielkie podekscytowanie. Pamiętam nawet, jak jechałam z rodziną i znajomymi na wakacje w majówkę i myślałam, że uda mi się odpocząć. Nie tak =) Wszystko wyleciało mi z głowy, z wyjątkiem tego, co było konieczne podczas procesu uczenia się. Nie sposób było o tym zapomnieć choćby na minutę. Ale to nawet na lepsze =) I tutaj ta historia dobiega końca. W okresie, gdy kończyliśmy pracę nad projektem, zaproponowano mi rozmowę kwalifikacyjną przed zakończeniem szkolenia. Mimo wielkich obaw zdałem egzamin i otrzymałem pierwszą ofertę. Chyba nie muszę mówić, że moja radość nie miała granic. W końcu osiągnąłem swój cel i wszedłem na nowy poziom. W tej chwili pracuję już ósmy miesiąc. I każdego dnia utwierdzam się w przekonaniu, że to jest moje i lubię to, co robię. Naturalnie jeszcze większą motywację dodaje fakt, że moja praca jest godziwie opłacana, a firma dba o to, abym czuł się komfortowo podczas pracy. Rzadko można spotkać coś takiego w naszym kraju. Naturalnie, nawet teraz zdarzają się trudne momenty i czasami trzeba poświęcić sen i nocną pracę. Czy to dobrze, czy nie, podoba mi się to. Co więcej, nigdy nie pozostaje to niezauważone przez kierownictwo. Przez te siedem lat naprawdę lubiłem to, co robię. Oczywiście miało to pozytywny wpływ na wszystkie aspekty mojego życia. W rezultacie mogę powiedzieć, że pomimo wszystkich trudności i przeszkód, każdy może osiągnąć to, czego chce. Trzeba tylko nie zboczyć z zamierzonej ścieżki, dołożyć wszelkich starań i nie poddawać się, gdy pojawią się niepowodzenia. Przepraszam, że tak dużo piszę. Mam nadzieję, że pomoże to komuś w trudnych chwilach. Pomogło mi. Wszystkiego najlepszego i podziękowania dla zespołu JavaRush. Bardzo mi pomogliście =) Kontynuacja UPD, kilka lat później 👉 Droga przejścia na IT v2.0
Komentarze
TO VIEW ALL COMMENTS OR TO MAKE A COMMENT,
GO TO FULL VERSION