JavaRush /Blog Java /Random-PL /Kiedy głupi absolwent architektury buduje architekturę ap...
nick
Poziom 39
Киев

Kiedy głupi absolwent architektury buduje architekturę aplikacji

Opublikowano w grupie Random-PL
Nie jestem pewna, czy naprawdę chcę podzielić się swoją małą historią, ponieważ poczucie, że jestem wciąż na samym początku podróży, nie opuszcza mnie obecnego i jest mało prawdopodobne, że kiedykolwiek opuści mnie przyszłego. Kiedy głupi absolwent architekta buduje architekturę aplikacji - 1Jednak… w sferze IT istnieje takie pojęcie – „dług techniczny”. Tak więc doskonale pamiętam, jakby to było wczoraj, jak obiecałem sobie spłatę warunkowego długu technicznego, gdy w tym czasie pojawi się dług warunkowy, więc podzielę się i zrobię to nie tylko gdzieś, ale tutaj, ponieważ (zabawnie to teraz pamiętam) wszystko zaczęło się na wiele sposobów od JavaRush. Tak, i zdecydowanie nie jest to „historia sukcesu” ani instrukcja do czegokolwiek. To raczej krótka opowieść o tym, jak pewien człowiek na pewnym etapie swojej życiowej podróży szukał siebie i w końcu ją znalazł, a wraz z odnalezieniem siebie odnalazł też jakąś harmonię w życiu :) Wracając do naszych owiec : od czego zacząć, tak, żeby nie naciągać tego do rozmiarów opowieści? Może z prozaicznego „Mam 26 lat i jestem humanistą. Wow! Wow!” Wow, czuję się lepiej! To, wiesz, uczucie, jakbyś przez długi czas trzymał w sobie pozornie wcale nie wstydliwy fakt o sobie i przez ciągłe próby nie okazywania tego i nie przestawania przez wiele miesięcy wychylać klatki piersiowej, wyrzucasz ten fakt do pierwszej osoby spotkasz. To tak, jakby nagle rozpiąć obcisłą koszulę i rzucić na stół przerośnięty brzuch, który nadaje się jedynie jako podstawka pod kufel piwa. Publicznie gładzisz kilka kilogramów tłuszczu, co przez większość życia wydawało Ci się obce, ale (żeby dać temu wyraz) doprowadziło do pewnego punktu, z którego nie ma powrotu, do subiektywnego poczucia własnej bezwartościowości, stało się dźwignią do... W sumie rozumiesz :) Hmm, więc jest. Nie do końca oderwany od rzeczywistości, ale wciąż humanista, wszedłem na wydział architektury regionalnej uczelni z wiatrem. Tyle, że języki, rysunek/malarstwo i myślenie trójwymiarowe były trochę lepsze od wyższej matematyki i fizyki (być może sam tak myślałem – takie myśli nie zaprzątały mojej świadomości już od dawna). Teraz rozumiem: gdyby wiatr wiał w stronę jakiegoś pokrewnego (a może zupełnie niezwiązanego) zawodu, pobiegłbym tam bez stawiania oporu, bez myślenia o konsekwencjach. Krótko mówiąc, przez całą swoją świadomą młodość żyłem i nie przejmowałem się zbytnio tym, dokąd poniesie mnie prąd. Najśmieszniejsze jest to, że im słabiej i bardziej miękko to gdzieś niosło, tym chętniej się poddawałem. Obojętność w najczystszej postaci, nic specjalnego. Ukończyłem (a raczej wyplułem) uniwersytet równie szybko i łatwo, jak na niego wszedłem. Prawdopodobnie sytuacja nawet w jakiś sposób pomogła, bo był rok 2014 - rok, który pozostawił wiele śladów w niektórych krajach rosyjskojęzycznych i mniej rosyjskojęzycznych i w ten czy inny sposób zmienił losy wielu ludzi. Wpłynął na mój los w następujący sposób: na początku lata bez większego wahania odebrałem dyplom i zdałem sobie sprawę, że w ciągu najbliższych kilku dni muszę wyjechać z miasta, sytuacja polityczna, w której będąc już gównianym , zaczęło się robić gorąco. Tak więc, dosłownie wsiadając do przedostatniego pociągu, zanim dworzec miejski na długi czas stał się gorącym miejscem, Znalazłem się 2000 km od rodzinnego miasta, w naprawdę dużej metropolii z piękną architekturą i niezbyt komfortowym klimatem. To zabawne, ale w tym cudownym, pełnym możliwości mieście, nie było mi pisane naprawdę wejść do tego zawodu. Jestem mu wdzięczny za coś innego, a mianowicie za ostateczne uświadomienie sobie, że czas się zmienić i że to my sami i nikt inny tworzymy nasz los, bo nikt w drodze do naszej świadomości nie będzie wbijał stalowego pręta. cel oprócz nas samych. Szablon? Zostawiać. Najważniejsze jest prawda. Nie będę wnikał w szczegóły tego, co poprzedziło początek długiej i żeby nie powiedzieć łatwej ścieżki zostania programistą. Powiem tylko, że w moim przypadku, aby dać sobie jednego z najpotężniejszych kopniaków w dupę w życiu, potrzebowałem (kolejność może nie do końca odpowiadać rzeczywistości):
  1. Pędzić po pozornie zbyt dużym, nieznanym mieście w poszukiwaniu tandetnego/taniego mieszkania.

  2. Pędzić w poszukiwaniu mniej lub bardziej płatnej pracy, zmagając się z opcjami, z których niektóre wciąż wydają się dość tandetne.

  3. Obniż standard życia do poziomu cokołu, w ogóle nie dbaj o zdrowie, pal czasami jak lokomotywa, a w dni powszednie nie zaniedbuj alkoholu.

  4. Popadaj w melancholię, która z każdym dniem starała się zamienić w przedłużającą się depresję.

  5. Spaceruj po mieście o zgniłym klimacie w weekendy między zmianami w codziennej pracy, zapadnij na przewlekłe zapalenie zatok, zapalenie ucha środkowego itp.

  6. Nie mając nic w głowie, zapisz się na finansowane z budżetu studia magisterskie na jednej z najlepszych uczelni architektonicznych w kraju, w którym się znajdujesz.

  7. Cierpiąc z powodu nudy w kolejnej codziennej pracy na pół etatu, nagle (sic!) myślę, że całe moje dorosłe życie było w jakiś sposób związane z IT (długie okresy grania, praca w 3D/renderingu, praca w programach biurowych , Internet - spędziłem nad tym tysiące godzin), ale do cholery, jestem po złej stronie!

  8. Uwaga! (*_*) Chwila Podzhopnika (może jesteś gdzieś tutaj? A może trochę dalej? No cóż, więc idziemy dalej!)

  9. Google wszystko na temat „Sap, Internet! Chcę tworzyć oprogramowanie, od czego zacząć?)0)0” (Tak, odwieczna uwaga dla tych, którzy wątpią: wierzcie mi, im szybciej przyszły programista zrozumie kung fu Google , lepiej).

  10. Spędź ~tydzień na forach typu Quora itp. i zrozum, że tak naprawdę ścieżek rozwoju jest wiele i najpierw musisz zatrzymać się na jednym.

  11. Natknąłem się na stronę JavaRush (kłamię, znalazłem ją prawie pierwszego dnia poszukiwań, ale odłożyłem na bok) i zatraciłem się w niej, „bo coś takiego jak Python i JS jest zbyt proste i prymitywne, tak jak C++ jest zbyt trudne, ale Java jest w sam raz!” (hehe, dokładnie tak wtedy rozumowałem)).

  12. Zacznij się uśmiechać, bo większość czasu w pracy zmianowej nie była już poświęcona na bezmyślne wchłanianie niepotrzebnych informacji z Internetu, ale na skręcanie w tubę szalonych mózgów, które błagały, aby powstrzymać tę przemoc wobec nich.

  13. Po osiągnięciu poziomu 20-25 zaczynasz wątpić w „słuszność” swojego wyboru i zainwestowania czasu (śmieszne myśli dla osoby, która w tym czasie nawet nie pamiętała, kiedy ostatni raz naprawdę świadomie zainwestowała we własny rozwój). Jednocześnie zagłębiaj się w inne samouki, takie jak Codecademy i Freecodecamp.

  14. Spędź kolejne lato przy komputerze – nieważne gdzie – w pracy czy w domu – w przerwach na posiłek (no właśnie – nie na jedzenie, ale na szybko) i porozmawiaj z ukochaną osobą przed pójściem spać (prawie nigdy nie zasypiając przy jego).

  15. Tego samego lata wziąłem udział w krótkim kursie programowania Androida, podczas którego aplikacja szkoleniowa została w rzeczywistości zmontowana niemal dokładnie z oryginału, bez większego zrozumienia, co się dzieje w środku (czekaj, będzie to ważne dla dalszego rozwoju aplikacji historia). Podrap się po skroni i pomyśl sobie, marszcząc brwi: „Zabawne! Ale nie poważne…”

  16. Wyjdź... nie, nie w ten sposób. Zapisz się na drugi rok studiów magisterskich i odbierz dokumenty na początku roku akademickiego. Tak, dokładnie tak obojętnie byłem w tamtym momencie na to, czego przez wiele lat próbowałem się nauczyć. Nawet wtedy zdecydowanie zdecydowałem: nie tylko podobała mi się ścieżka zaklinacza maszyn, nie. Żyję dla tego.

  17. Jesienią zapisz się na staż w JavaRush, zalicz kurs wprowadzający i zacznij zagłębiać się w Spring ze wszystkim, co się z nim wiąże (pomogło mi to oswoić się z Javą 8 i, co ciekawe, zacząć szukać funkcjonalności, z którymi nie miałem powodu się spotykać zanim).

  18. Zakończ staż z obsesyjną myślą, że przedsięwzięcie w ogóle nie jest moje (w ogóle nie moje). W tym czasie rzuć ostatnią pracę w niepełnym wymiarze godzin.

  19. Z żalem poprosiłem o możliwość zdalnej pracy nad szalonym projektem (minimum Spring i JS, maksymalnie Servlety i SQL) za pośrednictwem znajomego z mojej ojczyzny.
    Nie pracując tam nawet przez trzy miesiące, podziękuj znajomemu (biuro upadło) i spróbuj znaleźć pracę w dużym, pięknym mieście bez obywatelstwa kraju, w którym się znajdujesz, bez dużego doświadczenia i bez wyjątkowej wiary w siebie.

  20. Po ~2 miesiącach prób zacząłem myśleć o przeprowadzce 1500 kilometrów bliżej miejsca skąd pochodzę (brak powodzenia i mała ilość tych prób wpłynęła na moje ręce).

  21. Zbliż się do swojego domu. Rozpoczęcie pracy na stanowisku niezwiązanym z IT, które (nagle!) okazało się znacznie łatwiejsze do znalezienia niż w Java EE.

  22. Otwórz zupełnie nową książkę o Kotlinie, kupioną w ostatnich dniach pobytu w odległym mieście i zakochaj się w niej od pierwszych 50 linijek kodu.
    Natknąłem się na artykuł, że „w tym roku Dobra Korporacja zdecydowała się przejść na Kotlin w celu programowania na Androida i tego, co nam to daje”. Z dzikim entuzjazmem zacznij uczyć się pisać i tak naprawdę pisz na Androida, zabijając na to cały swój wolny czas.

  23. Zdobądź mnóstwo siniaków i ciekawych doświadczeń na swojej pierwszej (swojej!!!) aplikacji. Napisz dla niego prosty backend na wiosnę.
    Hostuj backend, prześlij aplikację do Marketu. Zrozum, że bez odpowiedniej inwestycji, przestudiowania tematu i rynku, zakresu i szczęścia nikt nie pobierze Twojej aplikacji.

  24. Kontynuuj zabawę z Androidem, całym sercem kochając samą koncepcję rozwoju mobilnego. Wspinając się po górach, niczym uparty osioł, napisz i wrzuć na rynek aplikacje 2. i 3., które praktycznie bez reklam i tak pobrały o rząd wielkości więcej niż 1. (hehe, klasyk).

  25. Miej czas na trochę freelancera w Internecie i na Androidzie. Po pewnym czasie rozumiesz (nie, nie tak: przekonaj się!), że fajnie jest (być) robić freelancing, gdy masz ponad 50 lat, jesteś (być może) zmęczony wiecznym zgiełkiem mikrospołeczności, chcesz spokojnie odkładam na powolną, ale nie tak odległą emeryturę i przyszedł czas, abym rozejrzał się za statyczną pracą w obszarze Mobile developmentu.

  26. Poświęć jeszcze kilka miesięcy na przygotowanie się do rozmowy kwalifikacyjnej (w sumie poprzednie materiały o Javie i OOP były przydatne, z wyjątkiem Springa i EE oczywiście). Uświadomiłem sobie, że przez ostatni rok zupełnie zapomniałem, jak używać języka i opowiadać teorię.
    Wszystko schrzanisz już na pierwszej rozmowie kwalifikacyjnej.

  27. Dostać się na kilka kolejnych rozmów kwalifikacyjnych - trochę więcej, ale nadal bezskutecznie. Rozpoczęcie komunikacji z lokalnymi rekruterami jest prawie łatwe.
    Zrozum, że średni poziom języka angielskiego wśród lokalnych rekruterów (i innych) jest o rząd wielkości niższy niż mój. Miej czas na komunikację nawet z kilkoma zabawnymi „startupami” z zagranicy, składającymi się w rzeczywistości z półtora wczorajszego studenta. Upewnij się jeszcze raz (dla siebie i tylko dla siebie), że większość normalnych firm szuka przynajmniej tych, którzy nazywają siebie Middles, a w większości przypadków to, co może ci pomóc, to nie tyle zadowalający portfel, ale umiejętność skutecznego (nie , po mistrzowsku) zbuduj iluzję, że masz co najmniej roczne doświadczenie w reklamie.

  28. W nieprzewidziany słoneczny dzień wejdź do małego, ale przestronnego i dobrze oświetlonego biura małej, ale na swój sposób magicznej firmy niedaleko centrum miasta, porozmawiaj z zagranicznym menadżerem po angielsku, a następnie spróbuj się pozbyć myśli, że to jest właśnie to miejsce, w którym chciałbym spędzić kolejny rok lub dłużej.

  29. Otrzymaj ofertę za 2 tygodnie, praktycznie w dzień wolny, w trakcie spotkania ze starymi znajomymi (jakbyśmy już nie mieli powodów do skrzyżowania okularów :))

  30. ZYSK.

  31. (premia). Komunikuj się w języku angielskim kilka razy w tygodniu (norma, gdy nie pracujesz na rynku krajowym), masz mały, przytulny zespół, w którym wszyscy się szanują, i najbardziej swobodny, dyskretny harmonogram pracy, jaki kiedykolwiek spotkałem.
    Zadbaj o porządek – fizyczny i psychiczny. Zdobądź pewność siebie jako specjalisty. Znajdź w sobie nienasycone pragnienie dalszego rozwoju. A najważniejsze to robić na co dzień to, co naprawdę lubisz.

Uff. To wciąż krótka historia, ale co możesz zrobić? PS To była długa droga (może za długa), ale wiem: nowo odkryta harmonia jest tego warta. Uwierz mi i... porzuć takie pomysły, jeśli czujesz, że nie jesteś gotowa, aby je przeżyć. Rzeczywiście w tym przypadku znacznie trudniej będzie znaleźć harmonię. Ale jeśli ty, podobnie jak wielu z tych, którzy napisali podobne historie, teraz uderzasz czołem w kamienne ściany, palisz oczy kodem i czujesz WYSOKI, choć gdzieś głęboko, idź na całość. I na miłość wszystkich, nie poddawaj się. To wszystko, co chciałem powiedzieć.
Komentarze
TO VIEW ALL COMMENTS OR TO MAKE A COMMENT,
GO TO FULL VERSION