JavaRush /Blog Java /Random-PL /Jak przeszedłem od ulicznego sprzedawcy żywności do pracy...

Jak przeszedłem od ulicznego sprzedawcy żywności do pracy w wiodących firmach technologicznych. Część 3 - Pierwszy tydzień w nowej pracy

Opublikowano w grupie Random-PL
To już trzecia część mojej historii, którą chcę się podzielić. Opowieść o tym jak trafiłem do świata programowania. Nie miałem możliwości studiować informatyki na uniwersytecie, miałem własną ścieżkę.
Jak przeszedłem od ulicznego sprzedawcy żywności do pracy w wiodących firmach technologicznych.  Część 3 - Pierwszy tydzień w nowej pracy - 1
To są linki do pierwszej i drugiej części, gdybyś je przeoczył.

Część techniczna wywiadu

Programista, który przeprowadził ze mną wywiad, wyjaśnił, jak wszystko się stanie. Powiedział, że będę pracować w biurze, dostanę własne biurko i będę programować na jednym z ich komputerów obok innych programistów, z których każdy jest zajęty swoimi sprawami. „Tak to będzie wyglądać, jeśli zostaniesz częścią naszego zespołu.” Pomyślałem, że to całkiem niezłe. I jak powiedział, gdy tylko wszedłem do biura, wszyscy się ze mną przywitali i kontynuowali swoją pracę. Chociaż nie było jeszcze jasne, czy mnie zatrudnią, już czułem, że jestem częścią czegoś nowego. Test wyglądał następująco: utwórz stronę internetową z listą książek dla wyimaginowanej biblioteki. To zadanie wydawało się łatwe: wystarczy połączyć się z bazą danych, uzyskać listę książek i wyświetlić je na stronie internetowej, używając przycisków do wykonywania zwykłych czynności, takich jak dodawanie książek, usuwanie książek i aktualizowanie informacji. „Dam sobie radę” – pomyślałem. Kiedy wykonywałem zadanie, za moimi plecami programiści oprócz swojej pracy w ciekawy sposób gonili piłki tenisowe: rzucali nimi z dużą siłą o siebie, aż jednym z ciosów trafił przycisk restartu jednego z komputerów, i jeden facet stracił to, co robił w edytorze. „To ciekawe, co oni robią” – pomyślałem. Spodziewałem się bardziej formalnego otoczenia i byłem mile zaskoczony, jak luźno było w rzeczywistości.
Jak przeszedłem od ulicznego sprzedawcy żywności do pracy w wiodących firmach technologicznych.  Część 3 - Pierwszy tydzień w nowej pracy - 2
Tymczasem utknąłem w trakcie zadania - nie mogłem uzyskać kodu umożliwiającego wydruk listy książek, a na ekranie nic się nie wyświetlało. „Co mam zrobić…”, moje oburzenie nie miało granic. Próbowałem to zdebugować, dodając drukowanie instrukcji, ale to nie pomogło i nie miałem pojęcia, co się dzieje. Czas mijał, a ja popadałam w rozpacz. Powiedziałem sobie: „No, weź się w garść! Nie możesz przegapić tej szansy z powodu problemu! Co powinienem zrobić? Zapytaj o pomoc? A co jeśli to natychmiast zdyskwalifikuje mnie w ich oczach?” Pomyślałam: „Ale oni sobie pomagają w pracy. Niech tak się stanie, poproszę o pomoc. Zadzwoniłem do rozmówcy i wyjaśniłem mu problemy, opowiedziałem o wszystkich moich próbach, żeby nie pomyślał, że w ogóle nic nie próbowałem zrobić. Ku mojej wielkiej radości on też nie miał pojęcia co się dzieje i stwierdził, że w zasadzie to co zrobiłem wystarczy. Niestety spędziłem zbyt dużo czasu na procesie debugowania i nie miałem czasu na wykonanie drugiej części zadania. Później przypomniałam sobie tę lekcję, powinnam była poprosić o pomoc wcześniej, zaoszczędziłoby mi to mnóstwo czasu – czasu, który w tamtej sytuacji był krytyczny. A w przyszłości może to być poważna strata dla firmy, w której miałbym pracować. Nie chciałam prosić o dodatkowy czas na wypełnienie drugiej części testu, wydawało mi się to niesprawiedliwe. Chciałem grać według zasad, bo uważałem, że to jedyny słuszny sposób. I jak zobaczymy później, decyzja ta zaowocowała.
Jak przeszedłem od ulicznego sprzedawcy żywności do pracy w wiodących firmach technologicznych.  Część 3 - Pierwszy tydzień w nowej pracy - 3
W międzyczasie pojawił się drugi problem, który wymagał rozwiązania. Przyjrzałem się jeszcze raz uważnie i zdałem sobie sprawę, że chodziło o analizowanie adresów URL z niektórych plików dziennika. Zebrawszy się na odwagę, przybrałem poważną minę i powiedziałem facetowi, że kiedy myślałem o problemie, mój czas dobiegł końca. Rozwiązaniem było po prostu „podzielenie tych linii znak po znaku, a następnie podzielenie adresu URL na takie a takie części składowe”. Facet skinął mi głową i powiedział, że rzeczywiście to jest rozwiązanie problemu. Następnie powiedział, że rozmowa się zakończyła i zapytał, czy mam jakieś pytania dotyczące firmy lub czy chciałbym coś dodać. Później przypomniałam sobie tę lekcję, powinnam była poprosić o pomoc wcześniej, zaoszczędziłoby mi to mnóstwo czasu. „Cóż, jeśli pytasz, tak, tworzę aplikację mapową, którą chcę ci pokazać…” – to był mój najważniejszy punkt. Wpisałem adres URL do komputera stojącego przed nami i modliłem się do wszystkich bogów, aby strona załadowała się bez żadnych problemów. „Proszę załadować” – pomyślałem. Gdy ładował się każdy element witryny, mój niepokój ustępował i został zastąpiony przyjemnym podekscytowaniem. Mój pomysł, z którego stworzenia byłem najbardziej dumny, stał przed moimi oczami, a co najważniejsze, przed oczami osoby, która musiała zdecydować, czy mnie zatrudnić, czy nie. Z entuzjazmem opowiadałem o każdej funkcjonalności aplikacji, celu jej powstania, jakie elementy zawiera i co należy wdrożyć, aby aplikacja miała jasne uzasadnienie biznesowe. Po demonstracji myślałem, że mój przeciwnik był pod wrażeniem aplikacji Aleph Maps, komplementował mnie i byłem szczęśliwy, że mogłem uruchomić dla niego wersję demonstracyjną i kontynuować pracę. To pokazało mi, że wszystkie demonstracje, które zrobiłem dla członków rodziny, miały sens, ponieważ w razie potrzeby mogłem pokazać, że potrafię nie tylko samodzielnie tworzyć rzeczy, ale także jasno je komunikować.
Jak przeszedłem od ulicznego sprzedawcy żywności do pracy w wiodących firmach technologicznych.  Część 3 - Pierwszy tydzień w nowej pracy - 4
Było już około szóstej wieczorem – dla nich był to koniec dnia pracy, a dla mnie czas wracać do domu. Kiedy razem wychodziliśmy z budynku, zapytałem gościa przeprowadzającego moje testy, czy studiuje na uniwersytecie, ponieważ mógł znać mojego znajomego, który opowiedział mi o ich firmie. „O tak, znam twojego przyjaciela, dlaczego nie wspomniałeś o nim wcześniej?” – zapytał. Nie odpowiedziałam i właściwie nie chciałam wykorzystywać tego faktu jako swojej przewagi podczas rozmowy. Ale w każdym razie nie wpłynęło to później negatywnie na mnie. Pokazał mi jak wrócić do autobusu i rozeszliśmy się. Kiedy w końcu zostałam sama, nie mogłam uwierzyć, że przeżyłam rozmowę. Wszystko, na co tak starannie przygotowywałam się przez ostatnie dwa miesiące, zniknęło, zanim zdążyłam mrugnąć okiem. Wszystkie małe rzeczy, o które tak się martwiłem – istotne i nieistotne – zostały zapomniane. Teraz byłem tylko ja i miasto Montevideo, hałaśliwe ulice z tłumami ludzi pędzących do domów, mnóstwo samochodów i ciemność unosząca się nad miastem. Ja to zrobiłem. Gdy tylko to wszystko przemyślałem, stało się najgorsze. Nadszedł czas, aby wsiąść do autobusu i wrócić do domu, musiałem poczekać na wynik spotkania, a czekanie nie jest w tym zbyt dobre. Oto czym się stało. W niespokojnym oczekiwaniu moja żona i ja wpatrywaliśmy się w sufit, zastanawiając się, jak zmieni się nasze życie, jeśli dostanę pracę. Spojrzałem na swoje książki i nie rozumiałem, czy powinienem je teraz kontynuować. Dwukrotnie sprawdziłem, czy bateria telefonu jest naładowana, aby nie przegapić połączenia. Czekanie było obecne we wszystkim, co robiłem i trwało do chwili, gdy zadzwonił dzwonek. To był telefon z Montevideo. "Kiedy możesz zacząć?" – zapytał głos po drugiej stronie linii. Zabierają mnie. Tak, zabierają mnie! Chcieli mnie w zespole – gościa, który ledwo umiał programować, ale nie o to teraz chodzi. Zabierają mnie. Jestem w. Chciałem poczuć tę chwilę. Ryzyko było w pełni uzasadnione. Wreszcie, po wielu latach pracy za grosze, kiedy musieliśmy to robić, bo tak trzeba, tak jest, każdy pracuje, gdy trzeba nie myśleć o swoich marzeniach - w końcu los się do nas uśmiechnął i z dnia na dzień mogliśmy się tylko ruszać do przodu.
Jak przeszedłem od ulicznego sprzedawcy żywności do pracy w wiodących firmach technologicznych.  Część 3 - Pierwszy tydzień w nowej pracy - 5
Przeprowadzka do Montevideo zajęła mi tydzień i powiedziano mi, że 26 lutego będzie moim pierwszym dniem w pracy. „Będziesz pracować w PHP i JavaScript. Twoja pensja wyniesie 15 000 pesos (500 dolarów) miesięcznie. 15 000 pesos! To było trzy razy więcej niż zarabiała moja żona. „Będziemy bogaci!” Wreszcie mogę kupić tyle Coca-Coli, ile chcę! Być może uda nam się zaoszczędzić 100 dolarów i w przyszłości kupić własny dom. Nie można było uwierzyć, że coś takiego przydarzyło się nam. W końcu los się do nas uśmiechnął i z dnia na dzień mogliśmy już tylko iść do przodu.Ten tydzień spędziłem na doskonaleniu swojej wiedzy z JavaScript i próbach znalezienia mieszkania w Montevideo. Znajomy zaoferował mi swoje mieszkanie, ponieważ zamierzał wyjechać po Wielkanocy. Czynsz nam odpowiadał i zdecydowano, że za miesiąc do Montevideo przyjedzie także moja żona i dołączy do nas. Mieszkanie okazało się jednopokojowe, z kuchnią i małą łazienką; można było tam umieścić tylko dwa łóżka i stół jadalny. Wkrótce nasza trójka miała dzielić ten pokój, ale szczerze mówiąc, nie obchodziło nas to. Rozpoczynam nową, ekscytującą pracę i mamy dach nad głową. Misja ukończona.

Pierwszy tydzień w pracy

Pierwszy dzień w pracy zaczął się od przyjemnego faktu: osobą, która przeprowadzała ze mną rozmowę, okazał się mój przełożony. Zabrał mnie do biurowej kuchni, usiedliśmy przy stole i zaczął rozmawiać o firmie – czym się zajmowała, jaki był model biznesowy itp. Następnie na kartce papieru przedstawił jaka jest architektura backendu, jak wszystko działa, co robi serwer, gdzie znajduje się baza danych i wiele innych szczegółów. Szczerze mówiąc, ciężko było wyłapać wszystko. Pamiętam, że kilka razy słyszałem termin „produkcja”. „To jest nasza instalacja produkcyjna”, „a to jest baza danych produkcji” itp. Nie miałam pojęcia, o czym on mówi! Później dowiedziałem się, że „produkcja” odnosi się do całej infrastruktury, łącznie z kodem generującym przychody firmy. Omówiliśmy kilka kwestii, a następnie przeszliśmy do tego, co było dla mnie najważniejsze tego dnia. Spojrzał na mnie i powiedział bez ogródek: „Wiemy, że jesteś niedoświadczonym programistą, że dopiero zaczynasz, więc zanim będziesz mógł wnieść choć jedną linijkę do bazy kodu, musisz przestudiować tę książkę”. Powiedziawszy to, dał mi książkę PHP Matta Zandstry. Obiekty, wzorce i techniki programowania.” „Powinieneś to opanować do przyszłego tygodnia” – powiedział. To była jedna z najprostszych, szczerych i pomocnych rad, jakie kiedykolwiek otrzymałem jako programista. Do dziś z wdzięcznością wspominam jego szczerość. Z biegiem czasu nauczyłam się, jak trudno jest podejść do takiego mentora i otrzymać tego rodzaju informację zwrotną – pomaga to zidentyfikować własne braki, ale jednocześnie wyznacza właściwą drogę do ich przezwyciężenia.
Jak przeszedłem od ulicznego sprzedawcy żywności do pracy w wiodących firmach technologicznych.  Część 3 - Pierwszy tydzień w nowej pracy - 6
Następnie powiedział mi: „Zdaliśmy sobie sprawę, że masz niewielkie doświadczenie, ale dobrze wypadłeś podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Dlatego cię zabraliśmy.” Brakowało mi słów. Nie miałam pojęcia, czym sobie zasłużyłam na tę szansę. Co więcej, chciałam udowodnić, że zasługuję na tę szansę, dlatego postawiłam sobie za cel jak najszybsze opanowanie nowej książki. Po pierwsze nie mogę zawieść nowego szefa, który pokładał we mnie duże nadzieje, a po drugie wreszcie mam okazję pracować w świetnej firmie, w końcu długo na to pracowałem. Czas się wykazać. „Zdaliśmy sobie sprawę, że masz niewielkie doświadczenie, ale podczas rozmowy kwalifikacyjnej wypadłeś dobrze. Dlatego cię zabraliśmy”

Zwolniony po tygodniu

W tym tygodniu studiowałem tę książkę, jakby od tego zależało moje życie. W pewnym sensie była to prawda. Starałam się zapamiętać jak najwięcej wzorców projektowych, ciągle ćwicząc, próbując chłonąć wiedzę jak gąbka. Bardzo chciałem, żeby pod koniec tygodnia mój przełożony powiedział: „Teraz możesz programować u nas”. Ale czekał mnie nieoczekiwany zwrot. W czwartek niektórzy pracownicy firmy zaprosili mnie do jednego z biur, aby przekazać wiadomość: zwalniają mnie. "Nic osobistego. Sprawy nie układają się dobrze, zwolnienia są nieuniknione, szczególnie w przypadku nowych pracowników. Liczę na twoje zrozumienie". Tego dnia byłem jednym z 50 zwolnionych pracowników. Nie jestem pewien, czy potrafię jasno opisać, co czułem w tamtej chwili. „Dlaczego to dzieje się w moim życiu?” Byłem oburzony i czułem się całkowicie bezradny. "Co mam teraz zrobić?" Poprosiłem o telefon, żeby zadzwonić do żony. „Nie martw się, ale mam złe wieści…” Zacząłem, próbując się opanować, gdy ziemia zniknęła mi spod stóp. Ze wszystkich biur wyszli pracownicy i pożegnali się z tymi, którzy odchodzili. Poczułem się jeszcze gorzej, gdy to zobaczyłem. Mimo wszystko próbowałam sobie wmówić, że nie powinnam rozpaczać. Udało mi się dostać tę pracę, co oznacza, że ​​mogę ją wykonywać gdzie indziej.
Jak przeszedłem od ulicznego sprzedawcy żywności do pracy w wiodących firmach technologicznych.  Część 3 - Pierwszy tydzień w nowej pracy - 7
Gdy żegnałem się z nieudanymi kolegami, jeden z nich dał mi informację, w jakich firmach powinienem spróbować szczęścia, i spisałem to sobie. Z kafejki internetowej wysłałem swoje CV do firm, o których mi powiedziano, i wróciłem do domu. Próbowałam sobie wmówić, że nie powinnam rozpaczać. Udało mi się dostać tę pracę, co oznacza, że ​​mogę ją wykonywać gdzie indziej. „Co za okropny dzień” – pomyślałam. Wchodząc do mieszkania opadłem na łóżko, które swoją drogą było materacem leżącym na podłodze. Pamiętam, że niebo tego dnia było szare, tak jak mój nastrój. Próbowałem się zdrzemnąć, ale myśli nie dawały mi spokoju i wpatrując się w sufit, cały czas myślałem o tak gwałtownym rozwoju wypadków. „A co by było, gdybym nie został zwolniony? Co zrobiłem źle?" Wiedziałem jednak, że zrobiłem wszystko dobrze, po prostu miałem pecha, ale prawda była tak trudna do zaakceptowania. Nagle zadzwonił dzwonek. „Czy to Alvaro Videla? To jest Intersys. Otrzymaliśmy Twoje CV i chcielibyśmy się spotkać. Czy najbliższy poniedziałek Ci odpowiada?” Moja głowa chodziła: „O Boże, oczywiście! Z pewnością! Z pewnością!" Zamiast tego odpowiedziałam powściągliwie: „Tak, świetnie, będę z Tobą w poniedziałek!” Po skończonej rozmowie odłożyłem telefon na podłogę i po prostu nie mogłem uwierzyć w to, co się właśnie wydarzyło. Montevideo okazało się dla mnie miastem pełnym niespodzianek. Następnego dnia poszłam do fryzjera na moją ulicę i poprosiłam, żeby obciął mi włosy na kredyt, bo mam umówioną rozmowę kwalifikacyjną, a teraz nie mam już w ogóle pieniędzy. Nie otrzymałam wtedy jeszcze zapłaty za tydzień pracy, dlatego musiałam poprosić o taką przysługę, mówiąc, że będę w stanie zapłacić dopiero w przyszłym tygodniu za strzyżenie. Na szczęście fryzjer zgodził się. Wciąż pamiętam jego powitalny uśmiech; chętnie pomagał, czując, że czyni dobry uczynek dla bliźniego. Opowiedział mi swoją historię podczas strzyżenia moich włosów. Dowiedziałem się, że na początku XXI wieku on i jego zespół zostali zwycięzcami jakichś mistrzostw świata we fryzjerstwie! Nawet nie wiedziałem, że organizują własne mistrzostwa. Trudno było w to uwierzyć, szczerze mówiąc. W każdym razie strzyżenie się u „medalisty mistrzostw” było z pewnością fajne, ale oznaczało, że strzyżenie będzie drogie, dokładnie 10 dolarów. Nie wydaje się to dużo pieniędzy, ale w moim rodzinnym mieście mogłam sobie pozwolić na strzyżenie za niecałe 2 dolary, a za 10 dolarów mogłam kupić co najmniej pięć burgerów i colę. Oznacza to, że była to dość duża inwestycja w moją przyszłą rozmowę kwalifikacyjną. Ale grzechem było narzekać – tak naprawdę nieznajomy wyświadczył mi przysługę, co mnie bardzo podbudowało.
Jak przeszedłem od ulicznego sprzedawcy żywności do pracy w wiodących firmach technologicznych.  Część 3 - Pierwszy tydzień w nowej pracy - 8
Rozmowa przebiegła pomyślnie. Firma Live Interactive, z której niedawno zostałem zwolniony, była powszechnie znana w Montevideo, gdyż była jedną z największych firm internetowych w kraju. Oznaczało to, że wszyscy wychodzący z niego programiści cieszyli się dobrą reputacją. Nie trzeba dodawać, że dostałem tę pracę. Pensja nie była zbyt wysoka, ale nasz plan przeprowadzki do Montevideo pozostał niezmieniony. Nieźle jak na 10 dni spędzonych w stolicy.

Wniosek

Ogólnie mój plan się powiódł i cały wysiłek, jaki włożyłem, był tego wart. Pierwszą rozmowę kwalifikacyjną na stanowisko programisty przeszłam pomyślnie. W ciągu tygodnia udało mi się pracować i rzuciłem pracę, jednak nie poddałem się i ostatecznie przeszedłem drugą rozmowę kwalifikacyjną i już w drugim tygodniu pobytu w Montevideo dostałem pracę. Ale żeby to wszystko się wydarzyło, musiałem być ze sobą szczery. Pomogło mi to ocenić moje umiejętności i zrozumieć, gdzie są moje mocne strony, a nad czym jeszcze muszę popracować. Samokrytyka pomogła mi, gdy zaczynałem zadanie tworzenia projektu od zera, ponieważ mogłem realnie ocenić, co potrafię, a jednocześnie pomogło mi uzupełnić luki w wiedzy. Dodatkowo rozbicie projektu na zadania praktyczne pomogło mi poczynić postępy i wcielić pomysł w życie.
Jak przeszedłem od ulicznego sprzedawcy żywności do pracy w wiodących firmach technologicznych.  Część 3 - Pierwszy tydzień w nowej pracy - 9
Ale nie chodziło tylko o umiejętności; Pewność siebie odegrała ważną rolę. Pewność siebie pomogła mi pokonać trudne wyzwania, które wydawały się nie do pokonania, jak skały nie do zdobycia. Tymczasem skromność zawsze mnie poniżała, przypominając po każdym szczycie, że mam jeszcze wiele do osiągnięcia. Rodzina i przyjaciele wspierali mnie w chwilach porażek, oferując pomoc i wsparcie, zawsze przypominali mi, dlaczego to wszystko robię. W końcu, dzięki mojemu uporowi, zyskałem popyt i teraz przyszedł czas, aby zostać prawdziwym programistą. Mam nadzieję, że podobały ci się te rozdziały. Moim celem jest wydanie książki i opowiedzenie jeszcze większej liczby historii. Na przykład o tym, jak trafiłem do Chin i spędziłem tam trzy lata, jak zacząłem karierę jako międzynarodowy mówca lub jak otrzymałem pierwszy kontrakt na pisanie o RabbitMQ. Jeśli chcesz być na bieżąco, koniecznie zapisz się do mojego newslettera. Uwaga: ilustrację, którą widzisz powyżej, stworzył mój przyjaciel Sebastian Navas. Jeśli chcesz zobaczyć więcej jego prac, przejdź tutaj lub połącz się z nim na Facebooku
Komentarze
TO VIEW ALL COMMENTS OR TO MAKE A COMMENT,
GO TO FULL VERSION